Najbardziej irytująca rzecz? Zdecydowanie brak efektów ciężkiej pracy i wyrzeczeń. Dosłownie - w dążeniu do upragnionego celu nie ma bardziej dołującej rzeczy niż zerowy progres.
Możesz się poddać, możesz wcale nie zacząć, możesz zmienić cel. Na to wszystko są jakieś sensowne wytłumaczenia, którymi z pewnością uśmieżymy swoje wyrzuty sumienia i smutek, że nie wyszło.
Ale brak efektów POMIMO, że pracujemy niesamowicie ciężko, jest najbardziej irytujący z jednego powodu - kompletnie nie wiemy, czemu tak się dzieje. A skoro nie wiemy, to tymbardziej - jak mamy temu zaradzić?
Jestem akurat w fazie, którą spokojnie mogłabym nazwać "100% hard work, 0% progres". Waga stoi, centymetry stoją, wszystko stoi prócz mnie samej. Ćwiczenia, poszukiwania odpowiednich produktów i ciągły ruch z racji, że chcę tracić chociażby tą najmniejszą ilość kalorii sprawiają, że ciągle jestem w biegu.
Już mnie to męczy. Siostry powtarzają, żebym zmniejszyła prosiłki, kiedy totalnie nie mają pojęcia, że gdybym je jeszcze bardziej zmniejszyła to metabolizm by spowolnił do najmniejszej możliwej prędkości działania. Ba! Mój szykuje się chyba do długiego snu zimowego i chodzi wolno jak jasna cholera.
Od czasu do czasu zjem coś, czym można się troszeczkę najeść, ale zwykle potem przez resztę dnia jem tyle, co kot napłakał. Na codzień jem produkty niskokaloryczne, owoce, warzywa, czasem owsiankę na wodzie. Cenię soboe szparagi, kapustę kiszoną, sucharki, ale o tym w innym poście.
Dziś planuję cały dzień, a przynajmniej resztę tego dnia, spędzić na ćwiczeniach.
Coraz bardziej zaczynam nienawidzić swojego ciała. Kiedy patrzę w lustro, szybko odwracam wzrok. Ogromne uda są chyba moim największym przekleństwem, ale reszta nóg też pozostawia wiele do życzenia.
Jedyne jednak, co mogę usłyszeć od swoich najbliższych to "Wymyślasz", "Użalasz się nad sobą", "Tylko próbujesz wyłudzać komplementy" a w najgorszym wypadku nie słyszę od nich w odpowiedzi nic. Niezręczna cisza, podczas której wręcz słyszę, jak w duchu przyznają mi rację.
...tak, tak, masz rację. Dieta, ćwiczenia, to wszystko na nic. Jesteś słaba, a twój organizm ma nad tobą pełną kontrolę. Twoje ciało robi sobie z ciebie żarty, czeka, aż nie wytrzymasz, aż dotrze do ciebie, że już i tak nie da się nic zrobić. Jesteś do niczego."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz